Jak działa filtr prysznicowy Fitaqua?


Filtr prysznicowy mogłam poznać dzięki uprzejmości Pani Marysi z fitaqua.pl. Przyznam, że nigdy by mi do głowy nie przyszło, aby takiego filtra poszukać. Znałam dotychczas filtry dzbankowe do wody pitnej. Nie wiedziałam, że można sobie ułatwić pielęgnację stosując tylko lepszej jakości wodę. Jakie były efekty po miesiącu stosowania filtra prysznicowego?


Informację jakie otrzymałam na temat Fitaqua:

FITaqua to naturalnie działające filtry do wody pitnej. Filtr kąpielowy powstał, kiedy badaliśmy wpływ różnego rodzaju wody na organizm dorosłych i dzieci, także na skórę i włosy. Byliśmy zaskoczeni, jak wiele problemów - łupież, atopia, łuszczyca, świąd - związanych jest z wodą, i jaką poprawę przynosi filtrowanie wody.

Stworzyliśmy rozwiązanie wydajne i oparte na naturalnych właściwościach stopu miedzi i cynku (KDF)

Woda do mycia ciała i twarzy powinna uzupełniać naturalną pielęgnację, a
nie osłabiać nasze wysiłki. Filtr kąpielowy to w pełni naturalne rozwiązanie, które neutralizuje wysuszające działanie chloru i soli mineralnych. Zatrzymuje również grzybnie i osady. Wspiera naturalną barierę lipidową skóry, tym samym chroniąc nas przed rozwojem alergii skórnych (szczególnie ważne u małych dzieci).

Poza tym:
- włosy błyszczą się, mniej się puszą
- koniec z łupieżem, podrażnieniami skóry głowy, swędzeniem
- szampony/ mydła lepiej się pienią. Te ekologiczne, które nie mają
SLS, stają się bardziej wydajne
- włosy farbowane dłużej zatrzymują kolor i blask
- kamień nie osadza się na wannie, armaturze, etc.

Tak wygląda filtr od góry. Podłączenie go do prysznica jest bardzo proste. Zrobiłam to sama bez pomocy męża.


Byłam przekonana, że z mojego prysznica leci dobra woda, mimo tego musiałam zrezygnować z mycia twarzy wodą, bo skóra bardzo mi się przesuszała. Również na ciele występują suche miejsca np. na kolanach, łokciach. Często też powraca łupież na głowie. Wiem, że przyczyną problemów skórnych mogą być nie tylko kosmetyki, ale i dieta, czy zmiany hormonalne, stres.
Myślę, że moja pielęgnacja jest dobra, a jednak efekt nie zawsze jest zadowalający. Używam delikatnych żeli i szamponów bez SLS.  Jeśli sporadycznie użyje czegoś z SLS, wtedy odczuwam większy dyskomfort. Stosuje balsam do ciała, dbam o cerę i włosy, dlaczego więc efekt często jest niezadowalający?

Teraz wiem, jak ważna jest czysta, miękka woda do mycia. Bez zanieczyszczeń, chloru, czy nawet osadów, jakie występują w rurach doprowadzających wodę. Czy ktoś zaglądał kiedy, co w takich rurach potrafi się znajdować? Z pewnością nie byłby to ciekawy widok.
Woda jest najtańszym kosmetykiem, dostępnym dla każdego. Dobrze, aby była ona dobrej jakości. Nie tylko do picia, ale i do kąpieli.
Po założeniu filtra już po kilku dniach odczułam lekką różnicę na ciele. Nie znaczy to, że moje kłopoty dermatologiczne się zakończyły. Jednak komfort na skórze po kąpieli jest większy, niż było to bez stosowania filtra prysznicowego. Widzę też, że moje kosmetyki działają lepiej.

Podsumowując: Warto zainwestować w taki filtr. Nie jest  on drogi, a starcza  nawet do pół roku. Będę go kupować regularnie.



Komentarze

  1. Przydatny produkt, może też się na taki filtr skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Także chciałabym mieć w swoim mieszkaniu taki filtr ;) Modę na czajniki i butelki już przerabiałam, to teraz czas na łazien.kę

    OdpowiedzUsuń
  3. Widziałam go ostatnio i w sumie zastanawiam się, czy nie spróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja akurat nie mam potrzeby używania tego typu filtrów ale myślę że tam gdzie jest twarda woda to jak ulał się spisze !

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba muszę wypróbować, bo bardzo ciekawy produkt :)
    http://allicestyle.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Słyszę o takim filtrze po raz pierwszy... i jestem naprawdę zaintrygowana :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Na szczęście u mnie twardej wody nie ma, ale warto wiedzieć, że takie filtry są i pomagają;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ciekawy produkt :) Recenzja zachęciła mnie do zakupu :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @retromama.blog

Copyright © Retromama.blog